Forum porozumienie.forumoteka.pl Strona Główna porozumienie.forumoteka.pl
Opis Twojego forum
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

OSPN w odpowiedzi Z.Bereszyńskiemu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum porozumienie.forumoteka.pl Strona Główna -> Dyskusje Ogólne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marek Krzemiński



Dołączył: 24 Cze 2008
Posty: 8

PostWysłany: Sro Lis 26, 2008 4:58 pm    Temat postu: OSPN w odpowiedzi Z.Bereszyńskiemu Odpowiedz z cytatem

Są osoby kierowane nienawiścią, prowadzą one polemiki do upadłego. Nie zamierzamy wdawać się w niekończące się spory ze Zbigniewem Bereszyńskim. Z. Bereszyński wprowadza w błąd czytelników strony PON twierdząc, że jest krytykowany z powodu swoich publikacji na temat agentów bezpieki i jej tajnych współpracowników. Jest tak w przypadku Wojciecha Gilewicza (TW „Piast”), którego odpowiedzialność za współpracę z bezpieką relatywizuje. Artykuł ten opublikowano w ogólnopolskim wydaniu „Gazety Wyborczej” w przeddzień ukazania się książki „SB a Lech Wałęsa” Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka i wykorzystano do kwestionowania wiarygodności książki o Lechu Wałęsie. (skan 1))


Z. Bereszyński „elastyczne” traktuje swoje misje lustracyjne. Było tak choćby w przypadku prof. Bartłomieja Kozery, którego w ub. r. wziął w obronę, by przypochlebić się postkomunistycznym władzom Uniwersytetu Opolskiego za umożliwienie publikowania w uczelnianym piśmie „Indeks”.

Przykładem dążenia do zapewnienia sobie pozycji i możliwości publikacji w „Gazecie Wyborczej” jest „pompowanie” Adama Michnika zaprezentowane na jej łamach po politycznej misji wymierzonej w braci Kaczyńskich, z jaką Michnik przyjechał do Opola 18 maja 2007 r. (skan 2)


Przykładem serwilizmu i dwulicowej postawy jest obrona „dobrego imienia” poprzedniczki UO – opolskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej przed rzekomym krzywdzącym stereotypem „czerwonej Sorbony” i ataki na inicjatywy OSPN związane ze staraniami o uchylenie wyroków i przyznanie świadczeń socjalnych dla braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków. (skan 3,4)


W obelżywej formie wyrażał się on na temat pomysłu i treści projektowanej przez OSPN tablicy upamiętniającej wysadzenie przez braci Kowalczyków auli opolskiej WSP.

Z. Bereszyński świadomie kłamie, twierdząc, że OSPN nie wypowiada się w Gazecie Wyborczej, od kiedy przystąpiło do PON. Sytuacja ta ma wyłączny związek z opluciem przez jej lokalny dodatek dra Sławomira Cenckiewicza w październiku br.

Z. Bereszyński w 2006 roku wystąpił z Opolskiego Stowarzyszenia Pamięci Narodowej obrzucając je inwektywami na różnych forach publicznych. Niegdyś jeden z najbardziej radykalnych przeciwników czerwonej Sorbony, jej eksrektora prof. Stanisława Sławomira Niciei i Adama Michnika, oddał swoje usługi właśnie im. (skan 5,6)


W odpowiedzi na pytania postawione mu przez Andrzeja Szuberta na forum PON wylewa pod adresem jego i innych osób inwektywy, które skrajną formę przybrały w liście prywatnym. Jego metodologię „naukową” oraz instrumentalne posługiwanie się historią najdobitniej charakteryzuje właśnie to, co prywatnie myśli i jak naprawdę działa, Przedstawił to w udostępnionym nam liście internetowym skierowanym do swojego adwersarza Andrzeja Szuberta. Korespondencję tę przytaczamy w całości:

… temat Fwd: Re: spotkamy się w sądzie, gnojku!

Dnia 22 listopada 2008 20:58 Zbigniew Bereszyński <zbereszynski@wp.pl> napisał(a):

> Spierdalaj szmaciarzu!


temat Fwd: Re: spotkamy się w sądzie, gnojku!
Dnia 23 listopada 2008 10:22 Zbigniew Bereszyński <zbereszynski@wp.pl> napisał(a):

> Chcesz wojny, skurwysynu? Będziesz miał wojnę. Pisząc o kluczborskiej "Solidarności" wyidealizowałem twój wizerunek, pomijając wiele wstydliwych faktów na twój temat. Pominąłem wszystko, co mogłoby ciebie kompromitować lub ośmieszać. Pisałem tylko to, co mogłoby dobrze o tobie świadczyć. To samo dotyczy twojej żony. Nie napisałem wszystkiego na wasz temat, choć mogłem. Napisałem wam piękne życiorysy, wyprane ze wszystkich brudów. Zrobiłem tak, bo nie jestem świnią i nie lubię grzebać się w brudach. Ale koniec z tym. Chcecie wojny, będziecie mieć wojnę. Napiszę całą prawdę na wasz temat, a na twój temat w szczególności. A jest o czym pisać! Wszystko na podstawie dokumentów. To będzie twój koniec, szmaciarzu! Byłeś, jesteś i będziesz zerem, panie Nikt Znikąd. Ja napisałem ci super-życiorys i to był mój wielki błąd.
Teraz ludzie poznają całą prawdę na twój temat, gnojku.

>>

temat Fwd: Re: spotkamy się w sądzie, gnojku!
Dnia 23 listopada 2008 17:15 aszubert1 <aszubert1@o2.pl> napisał(a):

> mógłbym odpowiedzieć w twoim stylu: "spierdalaj szmaciarzu". Nie mam zamiaru stoczyć się do twojego poziomu - przegoniłeś samego szuruburu. twoje epitety mnie nie ruszają. "Skurwysyn" na pewno nie mnie dotyczy.
Czym chcesz mnie skompromitować? Ze byłem na odwykówce i miałem wszywkę opowiedziałem chłopakom w celi na sądowej. Tego nie ukrywałem nigdy. A może idiotycznymi donosami-plotkami z trzeciej ręki? Pisz sobie. Na zdrowie. Nie mnie a samego siebie ośmieszysz, że takie rzeczy piszesz. A przy okazji stracisz akredytację.
To samo dotyczy Bożeny. Idiotyczne donosy-plotki. Pisz. Na zdrowie. Pokażesz twoją klasę "naókofca".
Zawsze to jednak będzie dla nas mniejszy wstyd, niż być nadwornym hagiografem agentów esbe, najemnikiem "wyborczej" i zwykłym fałszerzem historii.
Im gorszych epitetów używasz, tym gorzej dla ciebie samego. Stchórzyłeś i zdezerterowałeś na forum przed "szmaciarzem", "gnojkiem" "zerem" "Nikim Znikąd".
Wojny nie chcę. Chcę prawdy o "Stobrawce". Ale nie boję się ciebie i przyjmuję wyzwanie.
Podnoszę rękawicę. "WOJNA".

>>
temat Fwd: Re: spotkamy się w sądzie, gnojku!
Dnia 23 listopada 2008 17:49 Zbigniew Bereszyński <zbereszynski@wp.pl> napisał(a):

> won, smrodzie!



Tę wyjątkowo wulgarną i cyniczną wypowiedź umieszczamy, aby każdy czytelnik mógł sobie sam wyciągnąć wnioski co do kwalifikacji Zbigniewa Bereszyńskiego do prowadzenia badań historycznych, gdzie tak ważny jest obiektywizm i osobisty dystansu do przedmiotu badań.

Wnioskujemy, by strony internetowej PON nie zapełniać „twórczością” tej osoby, bowiem niepotrzebnie przenosi ona personalne rozgrywki i swoje osobiste frustracje na to forum. Wystarczy mu miejsca w „Gazecie Wyborczej”, tam, gdzie publikował do tej pory.


Zarząd OSPN
Jerzy Łysiak
Wiesław Ukleja
Antoni Klusik
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Andrzej Szubert



Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 48

PostWysłany: Sro Lis 26, 2008 7:23 pm    Temat postu: Wyjaśnienie Odpowiedz z cytatem

Pragnę wyjaśnić, dlaczego wyraziłem zgodę na opublikowanie na forum PON prywatnej „korenspondencji” pomiędzy mną a Zbigniewem Bereszyńskim.

W dniu 22.11.08 o godz. 10:29 wysłałem Z. Bereszyńskiemu maila następującej treści:

„Masz jeszcze jeden dzień czasu. Albo skorygujesz historię "Stobrawki"
zgodnie z faktami na podstawie dokumentów (ewentualnie usuniesz
całkowicie tekst), albo opiszę sprawę na forum PON. Podam dodatkowo przykłady Twej "konstruktywnej" współpracy z GW. A to splendoru w towarzystwie niepodległościowym Ci nie przyniesie. Tam jakakolwiek współpraca z GW to zdrada.”

Ten właśnie mail wywołał przytoczoną w tekście OSPN „korenspondencję” pomiędzy mną a Zbigniewem Bereszyńskim.

Tuż po zakończeniu wymiany przytoczonych przez OSPN maili Z. Bereszyński opublikował na kluczborskim forum pl mojego maila do niego, a będącego zapalnikiem cytowanej przez OSPN „korenspondencji”:

http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=26289&w=80924642&a=87604892

Z. Bereszyński pomówił mnie przy okazji o próbę szantażu, oraz podał nieprawdziwą wiadomość, jakoby moja żona upubliczniła wcześniej jego prywatną korenspondencję do nas.

Przyznam się, że byłem zaszokowany treścią przysyłanych do mnie maili. Telefonicznie skontaktowałem się ze znajomymi z zarządu OSPN. Poinformowałem ich o zamiarze zamieszczenia mojego tekstu o manipulacjach Z. Bereszyńskiego na forum PON. Dodałem także, że właśnie Z. Bereszyński opublikował prywatnego maila ode mnie do niego na kluczborskim forum. Przeczytałem im także treść trzech ostatnich maili, jakie od Z. Bereszyńskiego otrzymałem. Najpierw nie chcieli mi wierzyć, następnie poprosili mnie o przesłanie im całej „korenspondencji”. Tak więc maile Z. Bereszyńskiego przesłałem prezesowi OSPN, Jerzemu Łysiakowi.
Wyszedłem z założenia, że skoro Z. Bereszyński złamał zasadę niejawności prywatnej korespondencji, także i ja jestem zwolniony z konieczności przestrzegania tej zasady.

Upoważniłem także zarząd OSPN do ewentualnego upublicznienia całej tej „korenspondencji”, jeśli uznają to oni za zasadne.

Andrzej Szubert
Powrót do góry
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość
Z. Bereszy?ski
Gość





PostWysłany: Czw Lis 27, 2008 11:58 pm    Temat postu: Zbigniew Bereszyński w odpowiedzi na oświadczenie OSPN Odpowiedz z cytatem

Trzej panowie spod znaku OSPN jeszcze raz pokazali, że kłamstwa i insynuacje to ich podstawowa broń w prowadzonej przez nich - z godną lepszej sprawy konsekwencją - walce z moją osobą. Ich kłamstwa mają jednak krótkie nogi, co z łatwością mogę tutaj wykazać.

To nieprawda, że "relatywizuję" przypadek Wojciecha Gilewicza, TW ps. "Piast". Sprawę tę opisałem zgodnie z obiektywną wymową zachowanych dokumentów, znajdujących się w zasobach archiwalnych wrocławskiego oddziału IPN:
http://www.bereszynski.cba.pl/rewolucja_historia_48.htm
Niczego nie zafałszowałem ani nie przekręciłem. Po prostu ujawniłem treść dokumentów. Jeżeli ktoś nie zgadza się z tym, co napisałem w swoim opracowaniu na temat sprawy "Piasta", to niech odniesie się do zawartych tam informacji, wykazując, że coś przekręciłem, a nie uprawia taniej demagogii, operując ogólnikowymi sloganami na temat rzekomej relatywizacji. Ja nie piszę pod z góry założoną tezę. Staram się trzymać faktów. To, że poświadczone źródłowo fakty nie przystają do tego, co od lat głosi p. Szubert i co bezkrytycznie powtarzają za nim jego przyjaciele z OSPN, to już nie mój problem. Nie będę przeinaczać czy ukrywać znanych mi faktów tylko po to, by ich zadowolić.

Fakt ujawnienia przeze mnie treści dokumentów dotyczących sprawy TW ps. "Piast" nie miał żadnego związku ze sprawą książki o Wałęsie. To kolejne kłamstwo panów spod znaku OSPN. Swoje opracowanie na ten temat napisałem więcej niż pół roku wcześniej, pod koniec 2007 r., jako uzupełnienie mojego wcześniejszego opracowania na temat kluczborskiej "Solidarności". Tekst ten został początkowo umieszczony na stronie internetowej Szubertów, skąd jednak usunięto go po kilku dniach. W niedługi czas potem, w pierwszych tygodniach 2008 r., udostępniłem ów tekst redakcjom "Kulis Powiatu" oraz "Gazety Wyborczej" (dodatek opolski).

”Kulisy Powiatu” umieściły pełny tekst opracowania na swojej stronie internetowej, gdzie był on ogólnie dostępny przez kilkanaście tygodni. „Gazeta Wyborcza” natomiast przez kilka miesięcy ociągała się z wykorzystaniem tego materiału. Zrobiono to dopiero w czerwcu br., nie konsultując ze mną formy, w jakiej zostało to zrobione. Wbrew moim oczekiwaniom, nie opublikowano obszerniejszych partii mojego opracowania, a jedynie drobny z niego wyciąg. Redaktor naczelny opolskiego dodatku GW, Leszek Frelich, napisał własny tekst na ten temat, bazując po części na udostępnionym przeze mnie opracowaniu, a po części na informacjach uzyskanych od samego p. Gilewicza. Nie skorzystał on z moich sugestii, by porozmawiać także z przeciwnikami p. Gilewicza, a w szczególności z p. Szubertem, co pozwoliłoby na wszechstronne naświetlenie sprawy.

Uważam, że w napisanym przez siebie tekście red. Frelich spłycił i uprościł sprawę, przedstawiając ją w sposób dość jednostronny. Popełnił także parę nieścisłości. Niestety tak to już przeważnie bywa z tekstami dziennikarskimi. Rzadko zdarza się, by tekst napisany przez dziennikarza spełniał rygory naukowej ścisłości. Nie mogę jednak zarzucić red. Frelichowi fałszowania faktów. Od uproszczeń i nieścisłości do prawdziwych fałszerstw bywa często daleka droga i tak jest również w tym wypadku. Tak czy inaczej, nie miałem żadnego wpływu na treść i wymowę tekstu napisanego przez red. Frelicha; treść ta nie była ze mną konsultowana, w związku z czym nie czuję się za nią odpowiedzialny.

Nie ponoszę także żadnej odpowiedzialności za wybór momentu, w jakim red. Frelich zdecydował się na wykorzystanie otrzymanego pół roku wcześniej materiału. Przypisywanie mi w tym kontekście jakichś związków z kampanią przeciwko książce Cenckiewicza i Gontarczyka jest zwykłą niegodziwością, dość typową dla sposobu, w jaki panowie spod znaku OSPN próbują zwalczać moją osobę.

Nie miałem żadnego związku z nagonką na autorów książki o Wałęsie. Sugestie takie to zwyczajna podłość i bezczelna potwarz. W rzeczywistości przeciwstawiłem się tej nagonce w napisanym przez siebie tekście, który przesłałem do opolskiej redakcji GW. Niestety tekst ten nie został wydrukowany na łamach GW, ponieważ jego wymowa za bardzo kolidowała z propagandową linią Gazety w tej sprawie. W związku z tym przesłałem później ten sam tekst do redakcji „Kuriera Brzeskiego”, gdzie został on wydrukowany po 2-3 tygodniach. Oto link do tego tekstu:
http://www.kurierbrzeski.com.pl/modules.php?module_name=articles&action=show_article&a_id=401

Tekst, o którym tu mowa, napisałem „na gorąco”, zanim jeszcze miałem okazję zapoznać się z treścią książki Cenckiewicza i Gontarczyka. Obecnie, znając już treść książki, napisałbym go trochę inaczej. Ogólne przesłanie owego tekstu pozostaje jednak ciągle aktualne. Sprzeciwiłem się nagonce na autorów książki i ktoś, kto sugeruje coś innego, po prostu kłamie.

To nieprawda, że nagłośniona przeze mnie sprawa TW ps. „Piast”, przemawia na korzyść środowisk zwalczających książkę o Wałęsie. Tym, którzy zwalczają książkę Cenckiewicza i Gontarczyka, nie chodzi wcale o osobę Wałęsy. Sprawa Wałęsy jest w tym przypadku tylko pretekstem do przeciwstawiania się głębokim badaniom historycznym, prowadzonym z wykorzystaniem zasobów archiwalnych IPN (na co też zwracałem uwagę w swoim tekście, którego nie chciała wydrukować GW, a który ujrzał światło dzienne na łamach „Kuriera Brzeskiego”). Tymczasem ja, pisząc tekst o sprawie Gilewicza, wykazywałem, że warto jest korzystać z zasobów archiwalnych IPN. Pokazywałem na konkretnym przykładzie, że zasoby te nie są żadnym „esbeckim szambem”, do którego nie powinno się zaglądać, ale – przeciwnie, są cennym źródłem informacji, z pomocą którego można wyjaśnić niejedną trudną i kontrowersyjną sprawę. Taka była obiektywna wymowa mojego tekstu na temat TW ps. „Piast” – dokładnie odwrotna do tego, co utrzymywali „obrońcy” Wałęsy.

Prawda wygląda tak, że to panowie spod znaku OSPN i ich kolega, p. Szubert, próbując uparcie dyskredytować mój wysiłek badawczo-lustracyjny, ustawiają się w praktyce w jednym szeregu z wrogami książki o Wałęsie. Niezależnie od swoich intencji, powodowani zaślepieniem, stają się elementem tego samego frontu antylustracyjnego w województwie opolskim. Niby chodzi im o coś innego („tylko” o dokopanie mojej osobie), ale obiektywny sens społeczny ich działań jest właśnie taki. Panowie ci werbalnie popierają lustrację i badania historyczne na poziomie ogólnopolskim, ale – powodowani niskimi pobudkami natury osobistej - złośliwie sabotują analogiczne działania na lokalnym poziomie opolskim. Nie zmienią tego faktu żadne górnolotne deklaracje antykomunistyczne i prolustracyjne z ich strony.

Nikomu się nie „przypochlebiam” i nie jestem na niczyich „usługach”. To kolejna potwarz ze strony panów U., K. i Ł. Jako jedyna bodaj osoba w Polsce miałem odwagę opublikować krytyczną recenzję książki prof. Sławomira S. Nicieji, poświęconej zamkom kresowym. Recenzja ta jest ciągle dostępna w internecie: http://miasta.gazeta.pl/opole/1,35106,3775898.html Recenzję tę opublikowałem już po moim wystąpieniu z OSPN.

Prof. Nicieja, co by o nim nie mówić, jest człowiekiem o wysokiej kulturze osobistej. Nie obraził się o krytyczną recenzję jego książki, nie wylał na moją głowę kubła pomyj, jak zwykli w podobnych przypadkach czynić moi dawni koledzy spod znaku OSPN. Przeciwnie – wysłał do mnie list z podziękowaniami, a następnie zaprosił na spotkanie w rektoracie UO. W wyniku tej rozmowy zaoferował mi możliwość publikacji na łamach uniwersyteckiego pisma „Indeks”. Nie stawiał żadnych związanych z tym warunków i zapewnił, że nie będzie żadnej cenzury. Słowa dotrzymał. Od tego czasu publikuję w „Indeksie” kolejne materiały o charakterze historyczno-lustracyjnym, ujawniając w nich z imienia i nazwiska różnych funkcjonariuszy SB, którzy zajmowali się inwigilacją i represjonowaniem opolskich środowisk akademickich. W publikacjach tych ujawniam stopniowo także agenturę SB w miejscowych środowiskach naukowych i akademickich. Ani razu nie zdarzyło się, by ktokolwiek w jakikolwiek sposób próbował ingerować w treść moich tekstów. Teksty te wysyłam bezpośrednio do redakcji „Indeksu”, bez żadnych wcześniejszych uzgodnień, a prof. Nicieja czyta je już po fakcie.

Właśnie na łamach „Indeksu” zdemaskowałem publicznie jednego z najgroźniejszych i najbardziej „pracowitych” agentów SB w opolskim środowisku naukowym, jakim był TW ps. „Jan” - Jan Karol Tkocz, pracownik Instytutu Śląskiego w Opolu, a później (jeszcze do niedawna) profesor Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Sprawą tą próbowałem wcześniej zainteresować inne gazety i czasopisma – bezskutecznie. Tylko redakcja „Indeksu” odważyła się opublikować demaskatorski materiał w tej sprawie.
http://www.indeks.uni.opole.pl/pdf/indeks-8384.pdf
http://www.indeks.uni.opole.pl/pdf/indeks-8586.pdf

Dodam jeszcze, że na ujawnienie TW ps. „Jan” nie odważyli się nawet atakujący mnie tutaj przedstawiciele OSPN. Jeden z nich, Antoni Klusik, już kilka lat temu dostał z IPN notę odtajniającą dane „Jana”. W celach autoreklamowych umieścił on na stronie internetowej stowarzyszenia „Stop Korupcji” wyjątki ze swojej „teczki” z IPN: http://www.stopkorupcji.org/aktualnosci/antoniklusik.html Nie odważył się jednak na ujawnienie tożsamości „Jana”, podając tylko, że chodzi o pracownika Instytutu Śląskiego w Opolu. „Ujawnił” jedynie dwóch współpracowników SB, o których już wcześniej pisała otwarcie opolska prasa (wielkie bohaterstwo!). Sytuacja taka utrzymuje się po dziś dzień, mimo, że już prawie rok temu zdemaskowałem „Jana” na łamach „Indeksu”. Tak wygląda prawdziwe oblicze atakujących mnie tutaj wielkich zwolenników lustracji spod znaku OSPN!

Dodam jeszcze – dla pełności obrazu – że zaraz po zdemaskowaniu „Jana” zostałem ostro zaatakowany na łamach tegoż „Indeksu” przez p. Tadeusza Kasprowicza, który jest ściśle związany z panami U., K. i Ł. Właśnie z tej strony oskarżono mnie o rzekome uprawianie „dezinformacji”, „manipulacje” itp. Tak wyglądało „wsparcie” OSPN do podjętej przeze mnie działalności historyczno-lustracyjnej w odniesieniu do opolskiego środowiska akademickiego.

To kłamstwo, że rok temu wziąłem w obronę prof. Kozerę, „by przypochlebić się postkomunistycznym władzom Uniwersytetu Opolskiego za umożliwienie publikowania w uczelnianym piśmie „Indeks” (koniec cytatu). Wyraźnie wówczas napisałem, że prof. Kozera nie zasłużył na występowanie podczas uroczystej sesji Rady Miasta. Moja „wina” polegała na tym, że jednocześnie skorygowałem błędne informacje w oświadczeniu OSPN i skrytykowałem autorów oświadczenia za bardzo nieładny sposób, w jaki posłużyli się moimi tekstami - bez mojej wiedzy i bez podania źródła (plagiat). To właśnie te krytyczne akcenty pod ich adresem rozjuszyły panów spod znaku OSPN, czego wyrazem stały się wyjątkowo chamskie ataki na moją osobę na forum internetowym „Gazety Wyborczej”:

Przesłany przez panów U., K. i Ł. skan mojego artykułu sprzed roku jest praktycznie nieczytelny. W związku z tym przytaczam poniżej fragmenty owego tekstu, aby pokazać, jaki był mój ówczesny stosunek do sprawy prof. Kozery. Oto co wtedy naprawdę pisałem:

Część radnych miejskich Opola uznała za stosowne, by zwołaną na dzień święta narodowego uroczystą sesję Rady Miasta uświetnił wykładem na temat wolności profesor Bartłomiej Kozera – filozof, który w czasach PRL dał się poznać jako gorliwy propagator ideologii marksistowsko-leninowskiej. Radnym tym nie przyszło do głowy, że może to być odebrane jako gruby nietakt przez ludzi, dla których droga do niepodległości oznaczała niegdyś walkę z totalitarnymi rządami wyznawców Marksa i Lenina. Zabrakło wyobraźni albo wiedzy na temat tego jak, wyglądało życie polityczne Polski i Opola przed 1989 r. Niektórym radnym zabrakło też elementarnej pokory i respektu dla odczuć ludzi o innym niż oni nastawieniu politycznym. Uznali oni, że z racji posiadanego mandatu mają prawo forsować kontrowersyjny program obchodów święta, które powinno jednoczyć a nie dzielić mieszkańców miasta. Dość typowy przejaw choroby zwanej arogancją władzy.

Nie zgadzam się z prezentowanym przy tej okazji poglądem, że wszyscy mają równe prawo moralne do publicznego występowania podczas uroczystości związanych ze świętem niepodległości. Wszyscy jesteśmy równi wobec prawa, ale nie wszyscy w równej mierze zasługujemy na honory i zaszczyty. Tymczasem wygłoszenie wykładu podczas uroczystej sesji Rady Miasta to właśnie honor i zaszczyt, a nie równe dla wszystkich prawo obywatelskie. Sama tylko sprawność warsztatowa wykładowcy nie wystarczy tutaj jako przepustka do mównicy. Wypada jeszcze, by własna droga życiowa wykładowcy korespondowała jakoś z wartościami, o jakich ma mówić. Godzi się, by dawał on świadectwo owym wartościom nie tylko w słowach. Dlatego po prostu nie wypadało, by o wartościach symbolizowanych przez święto 11 listopada rozprawiał człowiek, który w czasach, gdy walczono o praktyczną realizację owych wartości, stał po przeciwnej stronie politycznej barykady.

Łatwo można było przewidzieć, że kontrowersyjny pomysł z zaproszeniem prof. Kozery do wygłoszenia wykładu z okazji święta niepodległości stanie się przedmiotem krytyki ze strony osób związanych z tradycjami solidarnościowo-opozycyjnymi. Tak też faktycznie się stało, czego wyrazem był otwarty list protestacyjny, skierowany w tej sprawie do Prezydenta Miasta Opola przez sporą grupę ludzi, związanych w przeszłości bądź aktualnie z szeroko rozumianą formacją solidarnościową.

Protest był, w sensie moralnym, jak najbardziej uprawniony. Niestety, autorzy listu otwartego też popełnili grube faux pas, przeinaczając fakty i zbytnio szarżując z ocenami. Również oni, choć w inny sposób, dali dowód niezbyt odpowiedzialnego podejścia do przeszłości, przedstawiając ją w sposób daleki od obiektywizmu, pod dyktando powodujących nimi politycznych emocji. [...]

Nie ulega wątpliwości, że autorzy listu otwartego do prezydenta miasta Opola posiłkowali się moją publikacją w „Indeksie”. Z całą pewnością wykorzystali także udostępniony im spory czas temu manuskrypt mojego opracowania na temat historii opolskich środowisk opozycyjnych (stamtąd zaczerpnęli m. in. informację na temat stosunku dr Kozery do sprawy niezależności związków zawodowych w 1982 r.). Nieładnie, że skorzystali z tych materiałów bez powołania się na źródło informacji. Dużo gorsze jest jednak to, że zrobili to w sposób nad wyraz wybiórczy i tendencyjny, wyrywając fakty z kontekstu i przedstawiając je w krzywym zwierciadle, powodowani bardziej politycznymi emocjami niż obiektywną wymową źródeł. Podejście takie ma niewiele wspólnego z poważnym i rzetelnym stosunkiem do historii. Nie usprawiedliwia go nawet zasadny skądinąd sprzeciw wobec postępowania części opolskich rajców. Również w słusznej sprawie (a nawet zwłaszcza w takiej sprawie) wypada postępować w sposób uczciwy i odpowiedzialny
”.

Koniec cytatu.

Gdybym chciał się „przypochlebiać” prof. Kozerze i jego przyjaciołom z UO, to nigdy nie ujawniłbym faktu, że był on tajnym współpracownikiem SB (TW ps. „Kazimierz”). Tymczasem to właśnie ja zdemaskowałem go w październiku br. na łamach prasy:
http://www.kurierbrzeski.com.pl/modules.php?module_name=articles&action=show_article&a_id=495
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081025/POWIAT01/821253208
http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20081029/POWIAT01/861940005
Fakt ten najlepiej świadczy o tym, jak bardzo zakłamana jest treść oświadczenia panów U., K. i Ł.

Nie łączą mnie żadne polityczne związki z prof. Nicieją. W sensie politycznym stoimy na politycznych antypodach. Nasze kontakty – bardzo zresztą rzadkie - nie wykraczają poza sferę spraw naukowych. Swój dystans do jego politycznych koneksji zaznaczyłem wyraźnie również w artykule napisanym po wyborach parlamentarnych w 2007 r. W tekście tym, przywołanym z fałszywym naświetleniem w oświadczeniu OSPN, wyraziłem opinię, że właśnie z racji owych koneksji przepadł on w wyborach do Senatu RP i nie pomogły mu nawet jego osobiste zasługi. Nie było to żadne „przypochlebianie” się, ale otwarta krytyka politycznych związków prof. Nicieji.

Prof. Nicieja jest postacią bardzo niejednoznaczną. Działał w PZPR i PRON, a potem w SLD. To prawda. Prawdą jest jednak również i to, że w 1981 r. współpracował z opolską Wszechnicą Związkową „Solidarności”, w ramach której wygłosił co najmniej dwa wykłady. Pozostaje też w przyjaznych relacjach osobistych z ostatnim prezydentem RP na emigracji, Ryszardem Kaczorowskim. Przed 1989 r. nie angażował się w żadne działania represyjne przeciwko ludziom prezentującym postawy opozycyjne. W 2006 r. jako rektor UO zgodził się na zorganizowanie sesji popularnonaukowej z okazji 35. rocznicy czynu braci Kowalczyków, a wyznaczeni przez niego przedstawiciele czynnie uczestniczyli w przygotowaniu tej sesji, która stała się przełomowym wydarzeniem w życiu UO. Obecni przedstawiciele OSPN nie mieli wówczas nic przeciwko współpracy z rektorem Nicieją i jego przedstawicielami. Osobiście uczestniczyli w spotkaniach w rektoracie UO i wcale im wtedy nie przeszkadzało, że rektorem jest właśnie prof. Nicieja. Bardzo chętnie i skwapliwie skorzystali z nadarzającej się wówczas okazji do medialnego wypromowania własnych osób, a całe to przedsięwzięcie pozwoliło im wypłynąć na szerokie wody lokalnego życia publicznego. Do dziś próbują odcinać kupony od tego, co się wtedy wydarzyło (głównie dzięki mojej pracy) .

Fakt publikowania przeze mnie artykułów w opolskim piśmie uniwersyteckim „Indeks” nie jest w żadnym sensie bardziej naganny od ówczesnej współpracy OSPN z władzami UO. Jeżeli jestem za to potępiany, to chyba tylko dlatego, że obecni przedstawiciele OSPN nie mogą ciągnąć żadnych politycznych profitów z tego tytułu.

Nigdy nie wykorzystywałem łam „Indeksu” dla żadnych niegodnych celów. Jak już napisałem wcześniej, publikuję tam teksty demaskujące funkcjonariuszy SB i ich agenturę. Tymczasem ludzie z kręgu OSPN wykorzystali to pismo dla celów ewidentnie niegodnych, czego wyrazem było opublikowanie właśnie tam paszkwilu autorstwa p. Tadeusza Kasprowicza. Jeżeli publikowanie tekstów historyczno-lustracyjnych na łamach „Indeksu” ma być aktem „kolaboracji” z postkomunistami, to jak zakwalifikować poczynania p. Kasprowicza na łamach tegoż pisma? I z jakich to powodów panowie spod znaku OSPN tak zażarcie wspierają i usprawiedliwiają (także na tym forum) owe niegodne poczynania o charakterze paszkwilanckim? Trudno chyba o bardziej wymowny przykład moralnego relatywizmu panów z grupki OSPN.

Moje publikacje na łamach „Indeksu” przyczyniły się do przełamania środowiskowego tabu w zakresie korzystania z zasobów archiwalnych IPN. Do tego czasu mało kto z opolskich historyków miał odwagę korzystać z tego źródła informacji. Obecnie jednak zjawisko to zaczyna stawać się powszechne. Wiele osób poszło za moim przykładem i dochodzi już do tego, że z wnioskami do IPN zaczynają przychodzić nawet studenci piszący prace magisterskie.

Wracając jeszcze do sprawy politycznej przeszłości prof. Nicieji, trudno nie dodać, że również wśród trzech sygnatariuszy oświadczenia OSPN znajduje się były członek PZPR. Nie piszę tego po to, by kogoś publicznie piętnować z powodu błędów i grzechów młodości (każdy z nas ma jakieś grzechy i błędy na swoim koncie), ale dla zilustrowania faktu, jak złożone i niejednoznaczne bywają ludzkie losy i jak duża doza ostrożności i rozwagi jest potrzebna przy generalnym ocenianiu ludzi.

Przykładem serwilizmu i dwulicowej postawy jest obrona „dobrego imienia” poprzedniczki UO – opolskiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej przed rzekomym krzywdzącym stereotypem „czerwonej Sorbony” – to kolejny przykład pomówień i insynuacji na mój temat. Gdybym faktycznie był dwulicowym serwilistą, to nie narażałbym się byłym i obecnym władzom UO ujawniając na łamach prasy niechlubną przeszłość takich ludzi jak prof. Kozera (TW ps. „Kazimierz”), wicekanclerz UO Grzegorz Kłosiński (był esbek) czy dr Leszek Bednarski z Wydziału Prawa i Administracji UO (były oficer MO, który w 1983 r. ścigał kolporterów ulotek na terenie Brzegu). Oto przykład:
http://www.kurierbrzeski.com.pl/modules.php?module_name=articles&action=show_article&a_id=467
Tymczasem jestem, jak na razie, jedyną osobą w naszym regionie, publikującą teksty o takim ładunku informacyjnym. Panowie z OSPN tym się nie zajmują. Bardziej interesuje ich zwalczanie mojej osoby. Czy publikując takie teksty „przypochlebiam” się środowiskom określanym przez panów z OSPN mianem „czerwonej Sorbony” czy może odwrotnie? Każdy inteligentny człowiek wie, jak odpowiedzieć na to pytanie.

Jedną z nielicznych prawdziwych informacji w oświadczeniu panów z OSPN jest to, że nie wspieram stereotypu opolskiej WSP jako „czerwonej Sorbony”. Zgadza się. Interesują mnie fakty, a nie mity i legendy. Pisząc o historii opieram się na dokumentach, a nie na tym, co w Opolu „wróbelki ćwierkają” (jak napisał na tym forum p. Jacek Bezeg z OSPN). A fakty są takie, że historia opolskiej WSP, to nie tylko działalność PZPR, SB i agentury, ale także protesty studenckie w marcu 1968 r., działalność „Solidarności” i NZS w latach 1980-1981, strajki akademickie w tymże okresie oraz próby działalności opozycyjnej w latach 1982-1989 (Mirosław Pukacz, Aleksander Gołowkin i in.). Nie można tego wszystkiego wrzucać do jednego worka pod nazwą „czerwona Sorbona”. Takie podejście do sprawy byłoby fałszowaniem historii i krzywdzeniem ludzi, którzy niekoniecznie wspierali reżim komunistyczny.

W swoich opracowaniach historycznych i publikacjach prasowych piszę zarówno o pozytywnych, jak i negatywnych faktach z historii opolskich środowisk naukowych i akademickich. Demaskuję esbeków i ich agenturę, ale piszę też o ludziach, którzy mieli odwagę walczyć z reżimem komunistycznym. Pokazuję jedną i drugą stronę medalu, bo taka była historyczna rzeczywistość (nie było tylko jednej strony). To, co piszę, ma pokrycie w dokumentach, a nie w „ćwierkaniu wróbelków”.
http://www.bereszynski.cba.pl/rewolucja_historia_43.htm

Operując stereotypem „czerwonej Sorbony”, panowie z OSPN postępują w sposób nieodpowiedzialny i politycznie szkodliwy, mieszając w jednym worku ziarno i plewy. Przykładem tego może być oświadczenie wydane przez nich potem, jak Senat UO odniósł się negatywnie do ich projektu tablicy upamiętniającej braci Kowalczyków:
http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=120
W oświadczeniu tym, w sposób skrajnie nieodpowiedzialny, zaliczono do „komunistycznego Opola” nawet ewidentnych antykomunistów, którzy w 2006 r. współorganizowali wraz z OSPN sesję popularnonaukową na temat sprawy Kowalczyków, jak np. prof. Krzysztof Tarka, historyk pracujący z wykorzystaniem zasobów IPN, który zajmował się m. in. agenturalną przeszłością Andrzeja Szczypiorskiego. Takie rąbanie toporem na oślep przynosi więcej szkody niż pożytku.

Kolejne kłamstwo panów U., K. i Ł. to insynuowanie, że zwalczałem inicjatywy mające na celu „przyznanie świadczeń socjalnych dla braci Jerzego i Ryszarda Kowalczyków”. Prawda wygląda tak, że w sierpniu 2007 r. odniosłem się krytycznie do wypowiedzi Wiesława Uklei, który na łamach „Gazety Wyborczej” ocenił negatywnie decyzję Sądu Najwyższego, oddalającą wniosek o wznowienie procesu Kowalczyków. Zdaniem p. Uklei, Sąd Najwyższy stanął w ten sposób na gruncie prawnej ciągłości z PRL. Polemizując z tą oceną, napisałem, że w rzeczywistości to autorzy wniosku o wznowienie procesu stanęli na takim gruncie prawnym. Wyraziłem też pogląd, że mogłoby być gorzej dla Kowalczyków, gdyby proces został wznowiony, bo wtedy już w wolnej Polsce mogliby zostać uznani za przestępców. Jednocześnie postulowałem, by władze państwowe na innej podstawie prawnej zadbały o los Kowalczyków. Oto co naprawdę wtedy napisałem:

Niestety to sami wnioskodawcy stanęli na gruncie takiej ciągłości, postulując, by wymiar sprawiedliwości w wolnej Polsce ponownie sądził Kowalczyków za czyn wymierzony politycznie we władze PRL. [...]

Wznawiając proces braci Kowalczyków SN stanąłby niedwuznacznie na gruncie prawnej sukcesji PRL i dobrze się stało, że do tego nie doszło. Bo gdyby wznowiono proces na podstawie prawa karnego obowiązującego w PRL i obecnie, to Kowalczykowie mogliby liczyć na znaczne złagodzenie wyroku wydanego w 1972 r., który niewątpliwie był wyrokiem drakońskim, niewspółmiernie surowym w stosunku do popełnionego czynu. [...] Wolna Polska wypłaciłaby Kowalczykom odszkodowania, ale ponownie uznałaby ich za sprawców przestępstwa. Obaj bracia zamieniliby status więźniów politycznych z czasów PRL na status osób skazanych za czyn przestępczy już w wolnej Polsce.

Byłoby to prawdziwie pyrrusowe zwycięstwo osób orędujących za Kowalczykami – sukces w wymiarze materialnym, ale na pewno nie w płaszczyźnie moralno-politycznej. [...]

Osobnym problemem jest sprawa moralnej i materialnej satysfakcji dla braci Kowalczyków, którzy naprawdę zostali ciężko pokrzywdzeni życiowo z racji dokonania czynu, który – niezależnie od jego politycznej czy prawnej oceny – był wyrazem sprzeciwu wobec komunistycznego zniewolenia i pośrednio przyczynił się do rozwoju inicjatyw opozycyjnych w Polsce. Wolna Polska powinna czuć się moralnie – choć niekoniecznie prawnie – zobligowana do ulżenia im w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej pozostają obecnie (dotyczy to zwłaszcza Jerzego Kowalczyka).

Uważam, że można tego dokonać bez konieczności upokarzającego dla braci włóczenia się po sądach. Władze państwowe, na szczeblu zarówno krajowym, jak i wojewódzkim, mają w tym zakresie szerokie pole do popisu w ramach istniejących możliwości prawnych
”.

Trzeba wiele złej woli, by w powyższej wypowiedzi widzieć rzekome działanie na szkodę Kowalczyków. Wypowiedzią tą niczego nie sabotowałem, bo chodziło wyłącznie o ocenę wydanego już przez sąd orzeczenia – ostatecznego i nieodwołalnego, a mój stosunek do sprawy pomocy państwa dla Kowalczyków był jednoznacznie pozytywny. Dodam jeszcze, że p. Ryszard Kowalczyk osobiście wówczas do mnie zadzwonił, by podziękować za moją wypowiedź na łamach prasy.

Zupełnie inna była reakcja panów z kręgu OSPN. Za to, że ośmieliłem się publicznie polemizować z p. Ukleją, stałem się obiektem chamskiej napaści na opolskim forum internetowym „Gazety Wyborczej”, przy czym narzędziem ataku był wtedy niejaki „Tao Szatański” (podobnie jak teraz p. Szubert):
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=65&w=68422811&a=68422811
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=65&w=68422307&a=68452474
W podobny sposób atakowano mnie kilkakrotnie także przy innych okazjach.

Całej tej sprawie dodaje szczególnej pikanterii fakt, że moja wypowiedź z sierpnia 2007 r. była zbieżna z inną wypowiedzią p. Uklei, jaka pojawiła się w książce Jacka Wegnera Bez świadków obrony, wydanej drukiem kilka miesięcy później. Oto jakie słowa p. Uklei zapisał autor owej książki: „Wydaje mi się, że ze względów moralno-politycznych niewskazane byłoby dzisiaj zacieranie tej sprawy czy rewidowanie wyroku, to tak, jak byśmy podawali do ponownej rewizji medale za bohaterstwo, za walkę o niepodległość”.

Jeżeli moja wypowiedź z sierpnia 2007 r. była rzekomo działaniem na szkodę Kowalczyków, to jak ocenić identyczną praktycznie w swoim przesłaniu wypowiedź p. Uklei, odnotowaną w książce Jacka Wegnera? Dlaczego panowie spod znaku OSPN mają pretensje do mnie, ale nie do siebie, a dokładniej do p. Uklei? Przykład ten jasno pokazuje, że powodem ataków na mnie nie jest treść tej czy innej wypowiedzi, ale zupełnie coś innego.

Problem polega na tym, że panowie U., K. i Ł. traktują ludzi i sprawy w sposób instrumentalny (dotyczy to także sprawy Kowalczyków). Plotą co im ślina na język przyniesie, mając na względzie bardziej doraźny efekt medialny niż meritum sprawy. Dlatego potrafią niemal w tym samym czasie wygłaszać opinie dokładnie przeciwstawne. Gdy zostaną z tego powodu skrytykowani, wpadają w furię i zaczynają atakować. To jedna z głównych przyczyn wojny prowadzonej przez nich przeciwko mojej osobie.

Pomawianie mnie o rzekome działanie na szkodę Kowalczyków jest szczytem podłości. Zwłaszcza w kontekście mojego wcześniejszego i późniejszego zaangażowania na rzecz sprawy Kowalczyków. Prawda wygląda tak, że już w 1981 r. na łamach niezależnej prasy walczyłem o ułaskawienie Jerzego i Ryszarda Kowalczyków. W 2006 r. zainicjowałem zorganizowanie sesji popularnonaukowej z okazji 35. rocznicy ich czynu. Przyznają to nawet panowie z OSPN w innym wątku na tym forum:
http://porozumienie.mojeforum.net/klamstwa-niesiolowskiego-temat-vt128.html
Wykonałem także gros prac związanych z przygotowaniem sesji ze strony OSPN. To głównie dzięki mojej wielomiesięcznej, bezinteresownie wykonywanej pracy OSPN odniosło wówczas ogromny sukces medialny, od którego panowie U., K. i Ł. odcinają polityczne kupony po dziś dzień. To także ja rok temu na łamach „Indeksu”, przy okazji przebudowy historycznej auli WSP/UO, zaproponowałem, by w odnowionym obiekcie zawisła tablica upamiętniająca czyn Kowalczyków w kontekście innych ważnych wydarzeń historycznych, jakie rozegrały się w tym miejscu (Marzec’68, narodziny regionalnej „Solidarności”). Propozycja ta została ponowiona wiosną br. na łamach prasy. Pomysł znalazł uznanie na uczelni i od lata br. taka tablica już wisi (z pewnymi modyfikacjami, polegającymi na rozszerzeniu listy wydarzeń). Widnieją na niej wypisane złotymi literami nazwiska Jerzego i Ryszarda Kowalczyków, co burzy krew wielu opolskim postkomunistom (i nie tylko). Moje działania w tym zakresie okazały się dużo bardziej skuteczne od działań OSPN, którego pomysły pozostają dalej na papierze.

W obelżywej formie wyrażał się on na temat pomysłu i treści projektowanej przez OSPN tablicy upamiętniającej wysadzenie przez braci Kowalczyków auli opolskiej WSP” – kolejne kłamstwo panów U., K. i Ł. Pomysł OSPN został przeze mnie skrytykowany - to prawda. Forma krytyki była jednak kulturalna, a nie obelżywa. Nikomu nie ubliżałem. Skrytykowałem tylko proponowaną prze OSPN treść napisu na tablicy, który został fatalnie zredagowany językiem przypominającym do złudzenia propagandową nowo-mowę z czasów PRL. Tak po prostu nie wypada pisać. Nie po to walczyliśmy z komuną, żeby dzisiaj sięgać po jej wzorce. Pełny tekst mojej wypowiedzi na ten temat nie jest już dostępny w internecie (bynajmniej nie w wyniku działania „niewidzialnej ręki”, jak pisze w innym miejscu p. Szubert, ale na skutek rutynowej archiwizacji tekstów prasowych). W dalszym ciągu dostępny jest jednak wyciąg, zawierający to co najistotniejsze:
http://www.infonet24.pl/opole/tablica-o-kowalczykach-tak-ale-nie-taka.html
Łatwo sprawdzić, że wcale nie pisałem w sposób obelżywy.

Atakowanie w kontekście sprawy Kowalczyków akurat mnie – jednej z niewielu osób, które naprawdę od lat na rzecz tej sprawy się angażowały – można by uznać za swoistą ironię losu, gdybym nie znał prawdziwych motywów działania panów U., K. i Ł. Ciągłe podbijanie sprawy Kowalczyków to dla nich głównie działanie o charakterze autopromocyjnym. Dotyczy to zwłaszcza p. Uklei, który najwyraźniej chciałby wykreować się na jakiegoś arcykapłana kultu Kowalczyków. Dlatego we wszelki sposób stara się on eksponować swoją rolę w tej dziedzinie, umniejszając zasługi i dokonania innych osób. Wymownie świadczy o tym treść strony internetowej na temat Kowalczyków, zbudowanej z całą pewnością według jego wskazówek przez Zbigniewa Górniaka : http://www.videofact.com/polska/kowalczyk_bracia.htm
Na stronie tej pominięto nazwiska sporej rzeszy ludzi, którzy od 1972 r. wiele zrobili dla ułaskawienia Kowalczyków. Wymieniono tylko jedno, jedyne nazwisko – Wiesława Uklei. W tytule strony przekręcono nawet nazwisko Jerzego Kowalczyka – widać był mniej ważny dla autorów od pana Wiesława! Przykład ten mówi sam za siebie. W tym kontekście ciągłe ataki na moją osobę nie są niczym zaskakującym.

To nieprawda, że „pompowałem” Adama Michnika w swoim tekście z maja 2007 r. W rzeczywistości wykorzystałem wówczas słowa Michnika dla skrytykowania tego, co działo się wtedy w kraju. Były to czasy nieustannej kampanii medialnej przeciwko rządom PiS. Szczególnie niebezpiecznym dla kraju zjawiskiem było angażowanie w tę kampanię czynników zagranicznych, co próbowano robić głównie z pomocą różnego rodzaju „autorytetów”. Nawiązując do wypowiedzi Michnika o „dwóch Polskach” odniosłem się negatywnie do tych zjawisk, krytykując ostrą polaryzację stosunków politycznych w kraju, a zwłaszcza odwoływanie się do pomocy czynników zewnętrznych. Skrytykowałem podejmowane przez przeciwników lustracji próby ograniczania wolności badań naukowych w dziedzinie historii (głośna w tym czasie sprawa rozmów prowadzonych przez SB z Jackiem Kuroniem). Skrytykowałem także decyzję Trybunału Konstytucyjnego, który na szereg miesięcy odebrał naukowcom dostęp do akt IPN. Nie było to żadne „pompowanie” Michnika, ale wykorzystanie jego słów przeciwko temu, co robiły reprezentowane przez niego środowiska. Oto najważniejsze fragmenty mojego tekstu:

[...] można dostać lekkich dreszczy, gdy słyszy się, jak Adam Michnik mówi o dwóch stojących naprzeciw siebie Polskach. [...]

Oczywiście nie obawiam się, by w bliższej lub dalszej przyszłości groziła nam wojna domowa. Obecna polaryzacja stosunków politycznych w Polsce zaczyna już jednak być niebezpieczna dla wewnętrznej stabilności państwa, a także dla jego pozycji międzynarodowej, zwłaszcza, że spory i konflikty wewnętrzne zaczynają być wynoszone na forum międzynarodowe, co jest praktyką wysoce naganną z punktu widzenia polskiej racji stanu. W tej sytuacji trzeba zacząć poważnie myśleć nad sposobami zasypywania istniejących w naszym społeczeństwie głębokich podziałów politycznych. [...]

Innym ważnym postulatem byłoby zrezygnowanie przez środowiska polityczne z prób wywierania nacisku na historyków w zakresie dotyczącym treści publikacji. Nie może być tak, że gdy jakiś badacz ujawnia treść dokumentów zaburzających wypielęgnowany w mediach obraz jakiejś postaci czy wydarzenia historycznego, zaraz podnoszą się głosy oburzenia ze strony tego czy innego środowiska politycznego. [...]

Wszelkie próby hamowania postępu w badaniach nad historią najnowszą Polski mają ten skutek, że przeszłość pozostaje ciągle przedmiotem gier i manipulacji politycznych, a polityczna teraźniejszość nie może uwolnić się od balastu przeszłości. [...]

Bardzo źle się stało, że na mocy swojego ostatniego orzeczenia Trybunał Konstytucyjny zamknął archiwa IPN dla badaczy nie będących pracownikami tej instytucji [...] Doszło w ten sposób do naruszenia zasady wolności badań naukowych, zapisanej w art. 73 konstytucji. Wynikają stąd bardzo poważne szkody dla nauki, ale także dla warunków życia politycznego w Polsce.

Wraz z zamknięciem archiwów historia znów staje bardziej podatna na polityczne manipulacje, co może tylko dolać oliwy do ognia toczących się w kraju rozgrywek o władzę
”.

Jeżeli ktoś widzi w tym tekście „pompowanie” Michnika, a nie widzi krytyki jego środowiska, to po prostu nie umie czytać ze zrozumieniem. Myślę jednak, że panowie U., K. i Ł. potrafią czytać ze zrozumieniem i doskonale zdają sobie sprawę z prawdziwej wymowy tekstu. Świadomie próbują zafałszować jego obiektywne przesłanie, ze złośliwą intencją przyprawienia mi gęby osoby wysługującej się rzekomo Michnikowi.

Faktem jest, że dwa lata temu wystąpiłem z OSPN. Z przerażeniem patrzyłem, jak po wielkim sukcesie medialnym sesji o Kowalczykach zaczynają zatracać się pierwotne cele stowarzyszenia, a na plan pierwszy wysuwa się żądza medialnej promocji określonych osób. Miałem dość obłudy oraz instrumentalnego traktowania spraw i ludzi, a zwłaszcza mojej osoby. Nie chciałem brać na siebie odpowiedzialności za bezrefleksyjną, obliczoną na doraźny efekt medialny paplaninę pewnych osób, na której treść nie miałem większego wpływu.

Miałem nadzieję, że moje odejście podziała otrzeźwiająco na tych ludzi i skłoni ich do zmiany postawy. Nie wykluczałem dalszej współpracy. Niestety stało się inaczej. Wypowiedziano mi bezpardonową wojnę, która trwa po dziś dzień, a ostatnio przeniosła się również na forum PON.
Naczelnym celem moich byłych kolegów z OSPN stała się publiczna dyskredytacja mojej osoby oraz – jeżeli to możliwe – zablokowanie mi możliwości publikacji i publicznego zabierania głosu. O tym, że takie są intencje tych panów, wymownie świadczy zgłoszony tutaj przez nich postulat pozbawienia mnie możliwości wypowiadania się na forum PON. Gdyby tylko mogli, najchętniej wprowadziliby cenzurę na tym forum w imię cywilnego uśmiercenia mojej osoby.

Nie taję, że niejednokrotnie krytykowałem pomysły i poczynania moich byłych kolegów. Od czasu rozejścia się naszych dróg popełnili oni niejeden błąd. Nie ma żadnego powodu, dla którego nie mógłbym publicznie mówić, co o tym myślę. Mam prawo do krytyki, bo chodzi tutaj o sprawy publiczne a nie prywatne. Krytykując, nigdy jednak nie zniżam się do kłamstw i insynuacji. Zawsze staram się pisać i mówić prawdę, jaka by ona nie była. Moi byli koledzy stosują niestety zupełnie inne metody, co widać także na tym forum.

Z. Bereszyński świadomie kłamie, twierdząc, że OSPN nie wypowiada się w Gazecie Wyborczej, od kiedy przystąpiło do PON. Sytuacja ta ma wyłączny związek z opluciem przez jej lokalny dodatek dra Sławomira Cenckiewicza w październiku br.” – jeszcze jedno kłamstwo panów U., K. i Ł. Nigdzie nie napisałem, że „OSPN nie wypowiada się w Gazecie Wyborczej, od kiedy przystąpiło do PON”. Napisałem tylko, że panowie z OSPN zaczynają demonstracyjnie dystansować się od GW, i to akurat jest prawda. Nie dotyczy to tylko sprawy Cenckiewicza, jak o tym świadczy np. następujący tekst na stronie internetowej OSPN:

Przytoczona powyżej wypowiedź panów U., K. i Ł., choć fałszywa w odniesieniu do mojej osoby, jest jednak godna uwagi jako wymowny sygnał, że panowie ci nadal zamierzają wykorzystywać GW dla swoich celów. To przejaw szczególnej przewrotności tych panów. Sami nadal zamierzają występować na łamach GW, ale mnie potępiają za to, że zdarza mi się tam czasem coś opublikować. To nie tylko obłuda i przejaw daleko posuniętego relatywizmu moralnego, typowa dla tego towarzystwa moralność Kalego. To także kolejne potwierdzenie faktu, że tak naprawdę chodzi im głównie o to, żebym umarł śmiercią cywilną i przestał gdziekolwiek publikować. Oni mogą wypowiadać się gdzie chcą – na forum PON, na łamach GW, w „Indeksie” i Bóg wie, gdzie jeszcze, natomiast ja mam zniknąć i więcej nie zabierać głosu. To jest ich prawdziwy cel, który próbują realizować zaiste po trupach.

Dodam, w tym miejscu, że panowie U., K. i Ł., oskarżający mnie o rzekome wysługiwanie się Michnikowi, sami dostarczali GW materiału do walki z PiS. Wymownym tego przykładem jest ich atak sprzed paru miesięcy przeciwko miejscowemu liderowi PiS, Sławomirowi Kłosowskiemu, przypuszczony właśnie na łamach GW:
http://miasta.gazeta.pl/opole/1,35114,5069871.html
To jest przykład prawdziwego politycznego rozrabiactwa, wykorzystywanego propagandowo przez organ Adama Michnika. Najnowsza deklaracja panów U., K. i Ł. na temat ich dwuznacznego stosunku do GW wskazuje na to, że podobnych wyskoków z ich strony można spodziewać się również w przyszłości.

Faktycznie poniosło mnie trochę, gdy pisałem ostatnio do p. Szuberta, odpowiadając na jego pogróżki pod moim adresem. Normalnie nigdy tak się do nikogo nie wypowiadam, ale ten człowiek wspiął się na szczyty bezczelności i chamstwa, próbując szantażem wymusić na mnie pisanie historii pod jego dyktando:
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=26289&w=80924642&a=87604892
Jeszcze bardziej nikczemny szantaż został przez niego zastosowany wobec Ryszarda Gleich:
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=26289&w=80924642&a=87549081
To, co zrobił p. Szubert, ma wszelkie cechy ściganego przez prawo przestępstwa:

Kodeks karny - Art. 191. § 1. Kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Z takimi ludźmi się nie dyskutuje i nie prowadzi negocjacji. Pan Szubert przekroczył wszelkie dopuszczalne granice, poza którymi przestają obowiązywać normalne zasady savoir vivre. Używając obelżywego języka w stosunku do Ryszarda Gleich zasłużył na takie samo traktowanie ze strony innych osób. Nie ma moralnego prawa się skarżyć. To, że panowie U., K. i Ł. stają w tym przypadku po jego stronie, przemawia wyłącznie przeciwko nim.

Pan Szubert kłamie utrzymując, że jego żona nie ujawniła treści prywatnej korespondencji e-mailowej do niej. Prawda wygląda tak, że pani Bożena Szubert – bez mojej wiedzy i zgody - udostępniła treść tej korespondencji pani Cecylii Gonet, przewodniczącej Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Śląska Opolskiego. Ta ostatnia z kolei zapoznała z treścią tej korespondencji innych członków Zarządu Regionu. Mam na to świadków. Gdy napisałem o tym pani Szubert, zwracając uwagę na niestosowność jej postępowania, potwierdziła ona, że faktycznie tak się stało. Mogę to wszystko z łatwością udowodnić. Kłamiąc w tej sprawie i idąc w zaparte, p. Szubert jeszcze raz pokazuje, że jest człowiekiem niegodnym zaufania.

To nie ja niepotrzebnie przeniosłem „personalne rozgrywki i swoje osobiste frustracje na to forum”. Zrobił to pan Szubert, wspierany czynnie przez przedstawicieli OSPN. Ja tylko się bronię w odpowiedzi na atak z tej strony.

Panowie spod znaku OSPN napisali swój tekst z zamiarem wykazania, że piszę nieprawdę. Tymczasem, wbrew swoim intencjom, własnoręcznie potwierdzili, że napisałem prawdę. Zademonstrowali, że faktycznie walczą ze mną przy pomocy kłamstw i insynuacji. Pokazali też, że działają ręka w rękę z p. Szubertem i w związku z tym są moralnie współodpowiedzialni za jego poczynania.

Są osoby kierowane nienawiścią, prowadzą one polemiki do upadłego” – słowa te idealnie pasują do własnego postępowania panów U., K. i Ł. oraz ich przyjaciela, p. Szuberta.


Zbigniew Bereszyński
Powrót do góry
Z. Bereszy?ski
Gość





PostWysłany: Pią Lis 28, 2008 12:24 am    Temat postu: uzupełnienie - link Odpowiedz z cytatem

W jednym z akapitów powyższego tekstu zabrakło zapowiadanego linku. W związku z tym wprowadzam stosowne uzupełnienie:


Z. Bereszyński świadomie kłamie, twierdząc, że OSPN nie wypowiada się w Gazecie Wyborczej, od kiedy przystąpiło do PON. Sytuacja ta ma wyłączny związek z opluciem przez jej lokalny dodatek dra Sławomira Cenckiewicza w październiku br.” – jeszcze jedno kłamstwo panów U., K. i Ł. Nigdzie nie napisałem, że „OSPN nie wypowiada się w Gazecie Wyborczej, od kiedy przystąpiło do PON”. Napisałem tylko, że panowie z OSPN zaczynają demonstracyjnie dystansować się od GW, i to akurat jest prawda. Nie dotyczy to tylko sprawy Cenckiewicza, jak o tym świadczy np. następujący tekst na stronie internetowej OSPN:

http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=130

Z.B.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum porozumienie.forumoteka.pl Strona Główna -> Dyskusje Ogólne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Możesz dodawać załączniki na tym forum
Możesz ściągać pliki na tym forum